Na życzenie mojej babci odważyłam się zrobić drugi raz w życiu stojaczek,którego nauczyłam się dzięki Ani ,której nikomu nie trzeba przedstawiać:)ponieważ większość z Was zna jej piękne dzieła!!!Myślę,że nie wyszedł najgorszy-jak na drugi:) Moje drogie,stwierdzam że masa solna jest jednak najbliższa memu sercu,ale nieraz lubię pewną odskocznię typu wiklinki z papieru,czy różyczek z bibułki. Wiem,że nie są takie dostojne jak Wasze :(ponieważ wykonuję je ze zwykłej bibuły,a nie z krepy.
Nie wiem czy macie tak samo jak ja,ostatnio dopada mnie niemoc twórcza:(Kurcze,nie wiem jak się zmobilizować :(
Przepraszam za byle jakie fotki,robiłam je na szybko,miałam zamiar wykonać dokładniejsze i wstawić na blog,ale nie zdążyłam,bo stojak z różą już powędrował do babci.Tak,że nic mi nie pozostaje jak wstawić takie,jedyne jakie posiadam.
W tle zdjęcia załapał się pilot i kawałek synusia:) |
A tutaj jego sprytne łapki:) |
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za miłe słowa,które otrzymałam od Was!!!